Metoda Agnieszki Drummer – czyli metoda AD

Dziś rano dostałam maila:

Do Pani Agnieszki Drummer :

Dzień dobry,

Pani Agnieszko, Pani metoda jest OBŁĘDNA !!

Od dłuższego czasu szukałem możliwości nauki/radykalnej poprawy mojego niemieckiego.

W sumie uczyłem się języka Goethego aż 9 lat (sic!), ale w warunkach średnio tej nauce sprzyjających : – najowocniejsze były 4 lata szkoły średniej, zakończone maturą z j.niemieckiego i poziomem, tak na oko – B1.

Ale potem kolejne 2 lata na studiach, i do tego jeszcze 3 lata konwersatorium zawodowego (prawniczego) to – co najwyżej, dreptanie w miejscu.

No i potem blisko 20 lat całkowitej comy…w rezultacie odnalazłem się w połowie zeszłego roku, kiedy to zaiskrzył we mnie zamiar „rewitalizacji” niemieckiego na poziomie blisko A1…no, A 2. Z całkowitym „uwiądem” gramatyki i potężnie przetrzebionym słownictwem.

Ot, tyle, by w gronie znajomych na wczasach w Austrii „zaimponować” umiejętnością najbardziej bazowej komunikacji z „miejscowymi” w ich mowie ojczystej.

Jako że ani możliwości czasowe, ani osobisty temperament, nie skłaniały mnie do udziału w grupach zorganizowanych (nadto jedno, co mi po latach przeszłości zostało to niezła, aczkolwiek „NDRowska”, „saksońska” wymowa – przy prostych rozmowach Austriacy, „po akcencie” czasami uważali mnie za Niemca J) – szukałem możliwości samodzielnej pracy z językiem.

(nb. wielu moich znajomych z ogólniaka to dzisiaj germaniści – mogłem zatem rozważyć jakieś koleżeńskie konsultacje, ale było mi wstyd, jak bardzo zaniedbałem się w  języku…)

Kupiłem mnóstwo różnego typu podręczników – celując zawsze jednak w poziomy średnio-zaawansowane (pewnie dlatego pominąłem Pani podręcznik), zawsze jednak z nader średnim rezultatem… Czytanki, z reguły okazywały za proste (zresztą pracę nad rozbudową słownictwa toczę z wykorzystaniem kupowanych karteczek – bardzo skuteczną zresztą, w okresie ok pół roku opanowałem/odświeżyłem blisko 1500 słów), no a gramatyka, bez „żywego” nauczyciela – bardzo, BARDZO niewdzięczna.

Nadto, jako że poziom podręczników zawsze miałem A2/B1 – okazywało się, że mam ogromne braki „z tyłu”, które, teoretycznie, na tym poziomie powinienem posiadać.

Nie ukrywam, ze w procesie oswajania niemieckiego natknąłem się i na Pani inne książki, obie zresztą nabyłem – (mam na myśli „Pokochaj niemiecki” i „Codziennik niemiecki”), ale, napiszę szczerze, tak, jak szczerze zachwycam się Pani metodą, że mnie nie przekonały…Zawiedziony uznałem nawet, niesprawiedliwie, że obie to trochę takie wyciąganie pieniędzy od klientów (no, rada z codziennika, by przestroić urządzenia domowe na niemiecki jest przednia – już ją zastosowałem, gdzie tylko sam z urządzeń korzystam, z wielkim zresztą powodzeniem J).

Bez przekonania zatem wielkiego, walcząc z kolejnym kryzysem, który mnie w zniechęceniu dopadł, odkryłem Pani stronę i wiedziony ciekawością, „dla próby” zrobiłem pierwsze darmowe lekcje.

I się z miejsca zakochałem !!!

To naprawdę rewelacyjna metoda! Krok po kroku prowadząca po ścieżkach niemieckiego, wdrażająca po kolei i „bezboleśnie” kolejne reguły. Nadto, przynajmniej w takim stopniu zaniedbania, jaki u mnie występuje, prawie od początku pojawiało się dla mnie coś wymagającego ćwiczenia, powtórzenia, utrwalenia (np. „ihr” mieszające mi się z „mnogim” „sie”, uporczywe mieszanie „halten” i „tragen” usw.).

Jasne, jak widać z przebiegu mojej nauki, na początku było dla mnie tak łatwo, że musiałem „zapłacić” sporo punktów, by móc powiedzieć, że zaczynam kurs (pierwszy dzień to chyba 7 lekcji, drugi to kolejne 5, a zdawalność i tak mam średnią na wysokości 90%), ale teraz, po 15 lekcjach, mogę świadomie napisać, że zaczynam pracę zgodnie z Pani propozycją – 1 lekcja, 1 dzień.

Nie mogę się wręcz doczekać nowej lekcji, nowych wyzwań, nowych ćwiczeń, Znakomita jest też możliwość powtarzania skolko ugodno „starych lekcji”, fantastyczny sposób wprowadzania nowych wiadomości….jednym słowem – REWELACJA.

Jasne – 200 lekcji x 6 słówek (póki co, w większości doskonale znanych) = 1200 słówek, to dużo za mało, ale, jak pisałem, od rozbudowy słownictwa są karteczki, niemieckojęzyczne filmy (serial „Polizeiruf 110” na DVD rządzi!) i prasa („Kicker”!) – a Pani lekcje to ma być rama, „konstrukcja architektoniczna” całej katedry języka niemieckiego (którą wypełnić mają cegły słów).

Cena – 9 zł za lekcję, jest, przy założeniu 1 lekcji dziennie, rozsądnie wyważona – to raptem 54 zł tygodniowo (taka mocno tania godzina konwersatorium).

Zapał ma to do siebie, ze bywa słomiany, a podstawą wszelkich sukcesów jest systematyczność – trudno więc na absolutnym początku drogi przesądzać o końcowym sukcesie – niemniej Pani metoda to narzędzie sukcesu wręcz genialne – i teraz tylko ode mnie zależy, czy uda mi się osiągnąć zamierzony rezultat – którym jest „swobodna” znajomość j. niemieckiego w codziennej komunikacji, mierzona umiejętnością czytania niemieckich tekstów, oglądania niemieckich filmów i płynną konwersacją z niemieckojęzycznymi rozmówcami.

GRATULUJĘ pomysłu, talentu w realizacji i bardzo DZIĘKUJĘ,

Oby moja determinacja dorównała obecnemu zauroczeniu kursem – wtedy końcowy sukces będzie pewny .

Łączę pozrowienia

One comment

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s