Jak sobie poradziłam?

Młodzi ludzie pytają mnie o rady nie tylko ogólnie dotyczące nauki, ale wręcz wyboru kierunku studiów itp.

Dostałam np. takiego maila:

Witam!
Miałbym do Pani ogromną prośbę, a mianowicie czy mogłaby mi Pani powiedzieć z własnego doświadczenia, co powinienem teraz począć ( zaczynam naukę w 1 liceum ), jeżeli chcę podszkolić niemiecki do tego stopnia, żeby móc w przyszłości tam studiować. Mówiła Pani kiedyś, że mimo tego, iż nie miała Pani niemieckiego w szkole, to poradziła sobie Pani i studiowała w Niemczech. Mogłaby Pani, jeśli by chciała, opowiedzieć o swojej przygodzie. Byłoby to bardzo pomocne, bo im więcej czasu zaangażuję w mądry sposób w niemiecki, będzie to z większą korzyścią.
Z góry serdecznie dziękuję za odpowiedź i pozdrawiam!
Trudno komuś, kogo się nie zna, coś doradzać, ale faktycznie mogę Wam opowiedzieć, jak to było ze mną: …

Przyjechałam do Niemiec praktycznie nie znając niemieckiego. Znałam za to całkiem dobrze angielski.

Tak naprawdę moim życiowym planem było zostanie lekarzem weterynarii. Jeszcze w Warszawie, po maturze, rozpoczęłam studia weterynarii.
Kolega z Warszawy namawiał mnie, żebym wyjechała z nim do Anglii na rok “zarobić sobie” i podszkolić język. Jednak w Anglii akurat nikogo nie znałam, a przypadkiem miałam znajomego Niemca w Berlinie (wtedy jeszcze Zachodnim). Do Anglii potrzebne było zaproszenie i wiza, do Berlina Zachodniego Polakom było łatwiej wyjechać. Wzięłam więc urlop dziekański i przeprowadziłam się do Berlina. Miał to być wyjazd na rok… ale w końcu tak już zostało ;).

Z Berlina przeprowadziliśmy się do Bawarii. Tu okazało się, że nie ma możliwości kontynuowania studiów weterynarii, zresztą na moim praktycznie żadnym poziomie niemieckiego i tak byłoby to niewykonalne.

Wtedy już “interesowałam się” językami. Głównie oczywiście angielskim.

Ktoś z rodziny rzucił w rozmowie hasło “Ty znasz już tyle języków: angielski, rosyjski, coraz lepiej niemiecki, polski… może by coś z językami zrobić?”. Faktycznie, ten pomysł spontanicznie do mnie przemówił.

Rozejrzałam się za możliwościami i wybór padł na Instytut Języków Obcych w Erlangen, który oferował kierunek przygotowujący do zawodu tłumacza. Gdyby była możliwość nauki na kierunek “polsko-niemiecki/niemiecko-polski”, to z całą pewnością bym z tego skorzystała. Ale nie było. Był tylko “rosyjsko-niemiecki/niemiecko-rosyjski”. Wydawało mi się, że po 9 czy 10 latach nauki rosyjskiego (szkoła podstawowa, dawne liceum, początek studiów) znam ten język.
Nic bardziej mylnego.
Do swojej grupy trafiłam 2 miesiące po rozpoczęciu nauki przez innych i akurat kilka dni później mieli swój pierwszy sprawdzian z gramatyki rosyjskiej. Prawie wszyscy w mojej grupie byli Niemcami i uczyli się rosyjskiego od zera – właśnie dopiero od dwóch miesięcy. Wiecie, co JA z tego sprawdzianu dostałam? Jedynkę (tzn. niemiecką szóstkę, bo w Niemczech ta skala ocen jest do góry nogami)! Porażka.

To, że uczyłam się rosyjskiego – olewając i bojkotując go w szkole z powodów politycznych – bardziej mi przeszkadzało niż pomogło. Przyzwyczaiłam się do swoich błędów, na które w Polsce nikt nie zwracał uwagi, a tu okazały się nagle ważne.

Jednak mimo wszystko było mi łatwiej z tym rosyjskim niż rodowitym Niemcom. Stosunkowo szybko się jako tako wciągnęłam, ale za to oczywiście ogromne problemy miałam z niemieckim.

Na domiar złego pomyślałam sobie, że skoro poświęcam już kilka lat na naukę, to mogę się od razu uczyć dwóch “specjalności” – ekonomii ORAZ techniki. Co dwa certyfikaty to nie jeden. Od przybytku głowa nie boli. “Normalni” ludzie wybierali jedną z nich. Z perspektywy czasu sama się dziwię swojej ambicji w tamtych czasach.

Zajęcia obejmowały m.in.

  • gramatykę rosyjską
  • pisemne tłumaczenia tekstów ekonomicznych z rosyjskiego na niemiecki i odwrotnie
  • pisemne tłumaczenia tekstów technicznych z rosyjskiego na niemiecki i odwrotnie
  • ustne tłumaczenia tekstów ekonomicznych z rosyjskiego na niemiecki i odwrotnie
  • ustne tłumaczenia tekstów technicznych z rosyjskiego na niemiecki i odwrotnie
  • wykłady z ekonomii po niemiecku
  • wykłady z szeroko pojętej “techniki” (chemii, fizyki, budowy maszyn itp.) po niemiecku
  • ćwiczenia z terminologii sądowej po niemiecku
  • wykłady z wiedzy o społeczeństwie po niemiecku
  • pisanie na maszynie po niemiecku
  • pisanie na maszynie po rosyjsku
  • tłumaczenia konsekutywne i symultaniczne w obie strony
  • wykłady z geografii, polityki, kultury itp. całego byłego Związku Radzieckiego, w obu językach

Właściwie wszytko, co dotyczyło niemieckiego, dawało mi na początku w kość. I to bardzo. Moje tłumaczenia z rosyjskiego na niemiecki brzmiały idiotycznie. Ale największym problemem były wykłady z różnych przedmiotów – po niemiecku. Nie tylko ich nie rozumiałam, ale nie byłam nawet w stanie niczego zanotować. Codziennie pożyczałam sobie notatki koleżanek z grupy i siedziałam całymi popołudniami i wieczorami ze słownikiem (wtedy jeszcze nawet internetu nie było!) i odcyfrowywałam słowo po słowie te bazgroły. Słowo po słowie sprawdzając w słowniku.
Założyłam sobie kilka oddzielnych – pisanych odręcznie – minisłowniczków na każdy przedmiot, żeby to jakoś szybciej ogarnąć.
Po kilku miesiącach takiej pracy zaczęło być trochę “z górki”. Zaczęłam w końcu rozumieć, mogłam sama zapisywać…

Krótko mówiąc równanie:

bardzo intensywna praca + systematyczność + poświęcenie dużej ilości czasu + determinacja + ambicja + otoczenie wyłącznie niemieckojęzyczne = sukces

okazało się dla mnie prawdziwe.

Po czterech latach nauki egzaminy państwowe z ok. 120 kandydatów zdały 23 osoby i byłam jedną z nich.

To wszystk działo się na przełomie lat 80-tych i 90-tych, czyli już bardzo dawno temu.

Teraz możliwości studiowania w Niemczech są dużo, dużo lepsze i ciekawsze. Zmniejszono przeszkody administracyjne, utworzono liczne stypendia, są różne krusy niemieckiego przygotowujące konkretnie do studiów itd. itp.
Jeśli JA sobie wtedy dałam radę, to tym bardziej WY sobie teraz dacie radę! Nie obiecuję, że będzie łatwo, no ale z drugiej strony to też nie chiński ani japoński, którego trzeba się nauczyć ;).
Nie święci garnki lepią, naprawdę.
PS
Prawie cały czas studiów pracowałam.Na początku chodziłam sprzątać, bo na nic innego nie było mnie “stać” językowo ;(.

Potem, któregoś dnia jeden z naszych wykładowców wspomniał na zajęciach, że jego znajomy profesor poszukuje właśnie kogoś do pomocy. Miała ona polegać głównie na spisywaniu z nagrań jego artykułów dyktowanych po angielsku. Byłam jedyną osobą, która odważyła się zadzwonić i pójść na rozmowę wstępną, wszyscy inni chętni albo obawiali się swojego niewystarczającego poziomu angielskiego albo/i nie potrafili szybko pisać na komputerze.

Dostałam więc tę pracę i zachowałam ją już do końca studiów, przez prawie 3 lata. Na końcu dostałam doskonałe świadectwo pracy. Jedyne, jakie w ogóle posiadam ;), bo po studiach aż do teraz zawsze już byłam na “swoim rozrachunku”, a nie na etatach, prowadziłam też kilka swoich firm. No a samemu trudno sobie wystawić świadectwo pracy ;).

Reklama

15 comments

  1. Ciekawa historia Pani Agnieszko 🙂

    I podziwiam determinację w dążeniu do celu, której wielu (w tym mi) niestety brakuje 😦 Myślę, że po części spowodowane jest „łatwością” życia w obecnych czasach.

    A warunki mamy po stokroć lepsze, mamy Internet, Youtube i dostęp do całego świata za parę złotych (a kogo nie stać to naprawdę w każdej miejscowości są możliwości np. biblioteki, szkoły). I co? Większość ludzi hoduje wirtualne marchewki i ogląda zdjęcia kotów zamiast korzystać z tej możliwości 😦

  2. Pani Agnieszko świetny wpis 😀 Bardzo inspiruje do ciężkiej pracy 🙂

    Tylko pogratulowac determinacji, woli walki i chęci do nauki 🙂

    Dziwne jest to, że w dzisiejszych czasach ludzie kryją swoją nieznajomośc języków złym nauczaniem w szkole, ale przeciez jest tyle materiałów w internecie, książek.

  3. Jestem w 1 klasie liceum. Niemieckiego uczę się od zaledwie 4 lat. Przed podjęciem nauki tego języka nie mogłam się przełamać. Uważałam że jest trudny i go z pewnością nie będę lubiła (byłam strasznie uprzedzona, do dziś nie wiem dlaczego.. ). Teraz wszystko się odmieniło.. Do tej pory nauczyłam się najważniejszych zwrotów, gramatyki, poprawnej składni zdań itd. Planuję zdawać maturę z tego języka, a w przyszłości podjąć się studiowania na uniwersytecie w Dortmundzie. Sama nie wiem czy dam sobie z tym radę, ale to jest moje marzenie, mam nadzieje że realne 🙂
    Pozdrawiam pani Agnieszko, Świetni i motywujący wpis 🙂

      1. Jest mi niezmiernie miło, że ktoś taki jak Pani widział moje prace i ocenił je pozytywnie.
        Serdecznie dziękuję 🙂
        A co do nauki w Dortmundzie, dziękuję za wsparcie, to naprawdę dużo dla mnie znaczy 🙂
        Pozdrawiam!

  4. Tylko pogratulować ambicji i determinacji :)))) Szkoda, że u mnie tego wciąż za mało… Podstawy w miarę znam, część gramatyki znam, ale niestety ciągle za mało… ;/

  5. Witam, zapytam się pani jako doświadczonej korepetytorki 🙂 Czy uważa pani, że człowiek może w 6 miesięcy przygotować się do zdania testu DaF na dobrym poziomie ? Na razie zapisałam się na korepetycje – 90 min raz w tygodniu , ale nie wiem czy to ma sens, bo moim zdaniem to bardzo mało, a mój niemiecki jest na poziomie mniej więcej B1/B2.

    1. Teoretycznie może. Ale nie można generalizować, bo ludzie uczą się w różnym tempie… No ale jak się ma dużą motywację i pół roku czasu… 🙂
      Radziłabym zamiast 1 x 90 min rozłożyć te korepetycje na 3 x 30 min, choć to pewnie nie będzie proste…
      Trzymam kciuki i życzę powodzenia!

  6. Zaczęłam się teraz zastanawiać czy nawet jeśli zdałabym ten test DaF , nie lepiej byłoby jeśli poszłabym najpierw na studia jako tzw.bierny słuchacz. Czuję po prostu, że nie będę na silach od razu studiować w j. niemieckim, bo tak naprawdę ten test nie świadczy o tym czy znam język na tyle by poradzić sobie podczas normalnego studiowania . Zastanawiam się oczywiście jeszcze , ponieważ jednocześnie perspektywa rocznej ,,poczekalni’’ nie wpływa na mnie dobrze…

  7. Pani Agnieszko, właśaśnie kończe studium weterynaryjne i chciałbym kontynuować edukacje ucząc się na lekarza weterynarii w niemczech. Może Pani opowiedzieć gdzie są takie studia, jakie są wymogi?
    Prosze o napisanie na droj@op.pl

  8. Pani Agnieszko, mam bardzo podobne pytanie jak Łukasz. Uczę się niemieckiego od jakiś 13 lat, co oczywiście oznacza, że znam słówka po niemiecku, gramatykę, ale kiepsko mi idzie z mówieniem. Aktualnie studiuję na I roku medycyny weterynaryjnej i myślę o wyjechaniu na III roku do Niemiec z programu Erasmus. I już tam się uczyć weterynarii, chociaż przez rok. Tylko wiem, że będzie to ode mnie wymagało podszkolenia języka. Co by mi Pani polecała? Jeśli znajdzie Pani czas aby mi odpowiedzieć mój mail to w…@interia.pl

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s