Ocean niemieckiego

Do wpisu o moich planach na rok 2012 (https://agnieszkadrummer.wordpress.com/2011/12/30/plany-na-2012/) pojawił się piękny komentarz. Postanowiłam go tu wkleić jako wpis, żeby nie został niezauważony…

I ja dołączyłem do frajerskich klubu „Od nowego roku…” i moim postanowieniem noworocznym jest właśnie nauka niemieckiego. Nie znam żadnego języka obcego i zaczyna mi to ciążyć. Daniela Kapitanowa (pisarka ze Słowacji) powiedziała kiedyś w wywiadzie, że „ktoś, kto nie zna żadnego języka obcego zawsze będzie w pewien sposób prowincjuszem”. Z jakiegoś powodu z wiekiem coraz dotkliwiej odczuwam granice mojej prowincji – stąd i postanowienie. Uczyć się nienawidzę, mam słomiany zapał i przeraża mnie, że staram się zapamiętać rzeczownik z rodzajnikiem a przede mną oceany wypełnione ławicami zasad gramatycznych, wyjątków, zimne wody idiomów, słone i nieprzyjazne dźwięki obce moim uszom i narządom mowy. Innymi słowy: człek patrzy w słówko i jego liczbę mnogą i ma świadomość, że z całą sprawą znajduje się w głębokiej… w każdym razie miejscu ciemnym i mrocznym. Mam nadzieję, że wytrzymam.

ODPISAŁAM NA TO:

O, jak pięknie napisane!

Drogi „h”, zamierzasz więc jakoś przepłynąć ten głęboki, pełen niespodzianek ocean, aby dotrzeć na wymarzony drugi brzeg, na którym będziesz mógł powiedzieć „znam niemiecki” (choć „znanie” to oczywiście określenie wyjątkowo subiektywne).

ZAZDROSZCZĘ CI!!! Mówię serio! Przed Tobą wspaniała przygoda, pełna sukcesów, ciekawostek, gimnastykowania swojego mózgu, rozszerzania światopoglądu, satysfakcji, że się coraz więcej wie! Gdybym sama miała czas, to chętnie zaczęłabym się uczyć norweskiego, bo jest podobno piekielnie trudny, ma kilkanaście przypadków (nie 7, jak polski ani 4, jak niemiecki) itd. TO jest dopiero wyzwanie. Chciałabym też kontynuować japoński, który zaczęłam kiedyś na studiach. Może się tym zajmę na emeryturze, na razie niestety nie mam szans.
Jeśli chodzi o niemiecki, to niestety mam to już dawno za sobą i aż mi żal. Mówię Ci, było FAJNIE!! Gdybym mogła cofnąć czas, to z przyjemnością jeszcze raz przepłynęłabym ocean niemieckiego.

Ale TY masz teraz szansę i postanowienie! Podejdź do tego pozytywnie! I inteligentnie strategicznie.
Będzie Ci potrzebna dobra łódź, wytrzymała i wygodna, dobry kapitan, znający się na rzeczy i mogący Ci w każdej chwili pomóc i zmotywować, gdy będziesz czasem w siebie wątpił. No i kompas. Musisz mieć dobry plan i dorgowskaz jak szybko dokąd konkretnie chcesz dopłynąć.
Nie przepłyniesz takiego oceanu w miesiąc, ani nawet w pół roku, to nierealne. Ale jeśli potraktujesz swoją nową życiową przygodę systematycznie, to za rok staniesz na przeciwległym brzegu oceanu i powiesz do siebie (albo do kapitana): „Serio? Już tu jesteśmy? Było całkiem ok! To po co ja się tego oceanu tak bałem?”.

Informuję Cię, że akurat niemiecki jest wyjątkowo „wdzięcznym” językiem do nauki. Wbrew pozorom zawiera „żelazne” reguły, pasujące do siebie jak elementy puzzle. Zrozumienie tego systemu JEST możliwe, nie mówię, że z dnia na dzień, bo ocean to jednak ocean. Ale uczenie się niemieckiego daje dużo satysfakcji, bo w pewnym momencie zaczynasz ROZUMIEĆ, jak to DZIAŁA, a to wspaniałe uczucie.

Większość ludzi stojąc przed takim oceanem myśli podobnie jak Ty. Jest przerażona ogromem wody do przepłynięcia i nieprzewidywalnością jej mrocznych głębin. Zastanawia się, czy sobie w ogóle da radę.

Daję Ci tu JEDNĄ główną radę na Twoją pełną przygód wyprawę: koniecznie POLUB fakt uczenia się niemieckiego i w ogóle sam ten język. To „lubienie” to wiatr, który będzie ci wiał w żagle i znacznie skróci Twoją podróż.

A może ja mogę jakoś pomóć? Teraz, gdy sama już znam ten niemiecki ocean bardzo dobrze, sprawia mi przyjemność pokazywanie innym, że wcale nie jest taki groźny. Pokazuję im najszybsze i najbezpieczniejsze drogi między rafami koralowymi, ostrzegam przed mieliznami i burzami, czasem trochę wyremotnuję ich łodzie, gdy się zużyją podczas długiej drogi… Lubię moich podopiecznych podróżników, a oni lubią mnie. Razem znacznie szybciej dopływamy do celu.

Pozdrawiam i życzę sukcesów!
AD

Reklama

7 comments

  1. Wydaje mi się, że sama liczba osób, która uczy się języków obcych mówi o tym, że jest to całkiem przyjemny rejs:)

    P.S. Czy aby na pewno chodzi o język norweski? Z tego co mi wiadomo, to nie jest to „piekielnie trudny” język, szczególnie dla kogoś kto zna niemiecki. Posiada tylko 2 przypadki (mianownik, celownik), jedynym problemem jest mnogość odmian tego języka. Może chodziło o język fiński (odległy, nie indoeuropejski język, 15 przypadków)?

    1. Serio?;). To może się jednak szarpnę na ten norweski…? Choć fiński i węgierski też mnie intrygują… Już nie mówiąc o japońskim.
      No właśnie, taki rejs JEST przyjemny, jeśli się do niego pozytywnie podejdzie, a nie na siłę ;).
      Uczenie się języka ma w sobie coś z kolekcjonowania… I można się cieszyć każdym nowym skarbem, który się uda trwale zachować w głowie…

  2. Wspaniały wpis, bardzo motywujący. Ja też mam przed sobą ten ocean i też mnie przeraża, a ale mam nadzieję, że z czasem go przemierzę 🙂 Dziękuję za ten artykuł, naprawdę zachęca do dalszej pracy. Nauka języka to fajna zabawa, ale chodzi w niej o konkretne efekty, więc czasem ich brak trochę przeraża. Jednak nie ma się czego bać, trzeba dalej iść przed siebie 🙂

  3. Dziękuję, zawsze do usług ;)))

    Na początku nauka na ogół idzie szybko… a potem KAŻDY ma fazy, w których mu się wydaje, że stanął w miejscu… Ale to też przejściowe uczucie. Najważniejsze to cierpliwość i systematyczność.

  4. Ja mój rejs po oceanie niemieckiego zaczęłam w wieku 12 lat. Płynęłam i płynęłam tak do 22 roku życia i zatonęłam. Jak już wyszłam na brzeg i się ogarnęłam, minęło 6 kolejnych lat i … znów dałam się w rejs, który trwa ponad rok, tym razem dopłynę do drugiego brzegu 🙂

    1. Tak, niestety wiem, że Twoja historia nie jest odosobniona… Często mam do czynienia z ludźmi, którzy uczą się latami i niewiele z tego wynika… Jaka to szkoda, jaka strata czasu… Język obcy to taki dłuższy poważny projekt. Niestety nie każdy tak do tego podchodzi, a w wieku 12 lat, to w ogóle nie…
      Trzymam kciuki, żeby teraz za drugim podejściem się udało!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s