Dawno temu przyjaciółka namówiła mnie na granie w „akwarium” na facebooku. Gra polegała na kupowaniu młodych rybek różnych gatunków, karmieniu ich, sprzątaniu im akwarium i dokupowaniu rybkom roślinek i innych upiększeń akwarium. Wyrośnięte, wykarmione, zadbane rybki można było drożej sprzedać i mieć tym sposobem środki na nowe rybki itd. itp. Gra była niesamowicie wciągająca mimo całej swojej głupoty. Poczułam się z rybkami bardzo związana 😉 Zajmowałam się nimi codziennie, nawet kilka razy dziennie. Co za idiotyzm, tzn. strata czasu. Na szczęście gra miała jakieś wewnętrzne problemy i kiedyś kupiłam sobie kilka wyjątkowych, drogich superrybek, a one nagle ZNIKŁY! Poczułam się okropnie oszukana! Kupiłam więc nowe rybki, trudno. Niebawem i one nagle znikły! Tym razem już się całkiem wściekłam na oszustwo programu i udało mi się jakoś, z bólem serca, WYPISAĆ z gry. Potem jeszcze dobrych kilka dni tęskniłam za tą wątpliwą rozrywką, ale w końcu mi przeszło. I nigdy więcej się na coś takiego nie nabiorę, bo to po prostu za bardzo wciąga.
Od jesieni piszę nowy podręcznik do niemieckiego. Pomaga mi w tym cała duża grupa ludzi, tzn. ja piszę, oni się z tego uczą niemieckiego i dzięki temu testują całość. Bardzo fajnie nam się razem pracuje, bo dzięki takiemu feedbackowi książka robi się naprawdę wyjątkowa, wyjątkowo „strawna”. Jak tylko napiszę coś niejasno albo niejednoznacznie albo za trudno, to natychmiast podnosi się prostest, albo po prostu widzę, że moi „testerzy” nie dają sobie dobrze rady z ćwiczeniami, których jest w książce wyjątkowo dużo. Wtedy zmieniam, upraszczam itd.
W gruncie rzeczy cały ten projekt z tymi „Królikami Doświadczalnymi” bardzo przypomina mi tę grę w rybki. Codziennie „karmię” moje „Króliki” nową porcją „niemieckiej marchewki” (to plagiat, czyli nie mój pomysł, lecz jednego z Królików ;-)), czasem któregoś wirtualnie „pogłaszczę”, że dobrze pracuje, czasem trochę „poolewam” gdy się leni ;-). Czuję się wobec tych ludzi zobowiązana (oni wobec mnie mam nadzieję też trochę ;-)), szkoda by było, gdyby z braku „marchewek” „Króliki” mi „pouciekały”. Dlatego choć czasem mi się nie chce albo mam pilniejsze (albo, nie oszukujmy się, bardziej dochodowe) rzeczy do robienia, mimo to piszę systematycznie dalej.
Mam dokładną elektroniczną statystykę całego eksperymentu, dokładną dokumentację kto, co, jak szybko i z jakim skutkiem robi. Fascynujące ;-).
Rybki wciągały, ale były bez sensu. Króliki wciągają jeszcze bardziej, a na dodatek powstaje dzięki nim coś naprawdę wyjątkowego.
Według chińskiego horoskopu mamy właśnie rok Królika. Dla mnie to także jest absolutnie rok Królików 😉
photo © 2008 Katherine | more info (via: Wylio)
Aż mi głupio, jak bardzo mnie „Króliki” chwalą… Ale o tym napiszę już innym razem…
chciałabym zapytać, czy ja także mogłabym „testować” ten nowy podręcznik?
rok temu, kiedy zaszłam w ciąże musiałam zrezygnować z kursu, potem po urodzeniu syna zwyczajnie nie miałam i nadal nie mam warunków,żeby wrócić na kurs, a bardzo chętnie poćwiczyłabym w domu…
mój meil ania.skrzypek@op.pl
pozdrawiam serdecznie
Przykro mi, Aniu, ale na razie jest wystarczająca ilość „Królików”…! Ale mam inny pomysł, napiszę do Ciebie maila.