Do większości podręczników, zwłaszcza typowo szkolnych, istnieją dodatkowo ćwiczenia, które uczniowie na ogół też muszą kupić. Dla nauczyciela to wielkie ułatwienie: nie musi się wysilać, żeby samemu ułożyć pasujące do podręcznika ćwiczenia, nie musi szukać w internecie… Wszystko to, co powinno być przećwiczone znajduje się w zeszycie do ćwiczeń. Dla wydawnictwa to dodatkowy – niemały – interes, bo sprzedaje nie tylko podręcznik, ale i ćwiczenia. Jak wyglądają takie ćwiczenia?
Na przykład:
- Połącz obrazki z pasującymi zdaniami
- Ustaw wyrazy w odpowiedniej kolejności
- Połącz pytania z pasującymi odpowiedziami
- Wstaw brakujące słowa / odpowiednią formę itp.
- Dopisz końcówki do wyrazów w podanych zdaniach
I tym podobne. Wszystko to wygląda bardzo zachęcająco, kolorowo i profesjonalnie, ba, na dodatek ogranicza pracę ucznia do minimum, bo na ogół tylko coś musi wstawić lub narysować kilka kresek łączących a z b.
Ale czy to skuteczne?
Tak sobie. Najskuteczniejsze, choć także zdecydowanie najtrudniejsze, są tłumaczenia z naszego języka na obcy. Takich ćwiczeń w zwykłych podręcznikach szkolnych niestety nie znajdziecie w ogóle. Pojawiają się na sporadycznie na rynku inne („nie-szkolne”) książki zawierające takie ćwiczenia do tłumaczenia, ale jest ich znacznie za mało.
Przeciętny uczeń (a także przeciętny nauczyciel) zdaje się więc na zeszyt ćwiczeń, z którego nauka – wierzcie mi – nie jest specjalnie skuteczna. Skuteczność tę można jednak zwiększyć. Radzę Wam NIE wpisywać ćwiczeń do zeszytu ćwiczeń, a założyć sobie osobny zwykły zeszyt i PRZEPISYWAĆ wszystkie ćwiczenia do niego. Jeśli np. podane jest całe długie zdanie, w którym tylko do czasownika trzeba dodać odpowiednią końcówkę, to nie daj się oszukać, że wpisując ją naprawdę wszystko zapamiętasz i sobie utrwalisz. PRZEPISZ DO ZESZYTU CAŁE ZDANIE! Masz połączyć kreską pytanie z prawidłową odpowiedzią? NIE! Lepiej PRZEPISZ DO ZESZYTU i pytanie i odpowiedź.
Istnieje istotny związek między PISANIEM (ODRĘCZNYM, nie na klawiaturze) a ZAPAMIĘTYWANIEM. Ile razy zdarzało ci się „pisać” jakiś wyraz ręką w powietrzu tylko po to, aby przypomnieć sobie, czy pisze się go przez „rz” czy przez „ż”? „Ręka zapamiętuje” – twierdzą fachowcy.
Jasne, to znacznie więcej pracy, na dodatek Twój nauczyciel prawdopodobnie tego nie doceni (choć WARTO się przy okazji pochwalić!), ale PO CO uczysz się języka? Po to, aby się go NAUCZYĆ, a nie odsiedzieć kolejną lekcję, bo akurat musisz.
Jeśli w ogóle posługuję się takim rodzajem ćwiczeń z moimi uczniami, to także ich zawsze zachęcam do takiego sposobu pracy. Od wielu lat interesuję się psychologią skuteczniej nauki i wiem, że to co tu napisałam to prawda, i że to naprawdę działa. Ale tak naprawdę wiem to też z własnego doświadczenia. Na początku szkoły średniej w ogóle nie chciało mi się uczyć angielskiego. Miałam wyłącznie złe oceny, że tak powiem zerowe, bo nie uczyłam się ani trochę. Jednak nadszedł dzień, w którym zdecydowałam się NAPRAWDĘ nauczyć angielskiego. Przez cały ROK codziennie przepisywałam ćwiczenia do zeszytu… Po roku takiej pracy angielski wydawał mi się trywialnie prosty i dzięki niemu dorabiałam sobie jako tłumaczka… Przeżyłam niesamowite chwile tłumacząc wywiady z obcokrajowcami na koncertach mojej ulubionej muzyki itp. … ale to już zupełnie inna historia.
Teraz, po ponad 20 latach używania na codzień niemieckiego, a nie angielskiego, moja umiejętność aktywnego mówienia po angielsku jest dosyć ogranicznona (w każdym razie nieporównywalna do niemieckiego), ALE czytam bez problemu płynnie po angielsku i bardzo sobie tę możliwość cenię.
O czytaniu pisałam szerzej tu:
https://agnieszkadrummer.wordpress.com/2011/01/20/po-co-mi-niemiecki/
Cieszę się bardzo, że jeszcze istnieje ktoś oprócz mnie, kto też uważa, że tłumaczenie zdań i przepisywanie ćwiczeń jest skuteczne w nauce języka obcego :-)) Obawiam się jednak, że mocno wypaczona i zniekształcona metoda komunikacyjna będzie pokutować w Polsce jeszcze przez następnych 30 lat 😉
😉 „wypaczona” i „zniekształcona” to według wielu „nowoczesna”… Ale nie wszystko co nowsze jest automatycznie lepsze… 😉
Witam
Nikt i nic nie nauczy dzieciaków języka czy to bedzie przepisywanie wpisywanie w puste pola itd. Po prostu w dzisiejszych czasach większość grona nauczycieli sama nie zna dobrze języka. 2 Młodzież nie rozumie Polskiej gramatyki – pytanie które sie nasuwa samo to jak ma opanować szyk zdania w j.niemieckim czy angielskim. Po prostu za mało gramatyki j. polskiego w szkołach
Witam także 🙂
Jeśli chodzi o nauczycieli to nie chcę generalizować, są też dobrzy… Ale z tą gramatyką polską to BARDZO masz rację niestety. „Dzieciakom” wydaje się niepotrzebna, niezrozumiała, nudna, trudna, pełna pułapek i w ogóle praktycznie nikt nie ma motywacji do uczenia się gramatyki WŁASNEGO języka (sama byłam takim „dzieciakiem” i wspominam lekcje gramatyki polskiej jak tortury). A WIELKA szkoda, naprawdę.
A to 100% prawda. Większość moich uczniów (jestem lektorką angielskiego), również ci dorośli, robią wieeelkie oczy na dźwięk słowa przydawka czy orzeczenie. I generalnie jeśli chodzi o jakiekolwiek, nawet bardzo podstawowe, zagadnienia gramatyczne większość jest zupełnie zielona w tym temacie.
W podstawówce miałam polonistkę straszną piłę, ale jestem jej wdzięczna do dziś, bo dzięki niej przyswoiłam sobie gramatykę polskiego na wieki wieków, a to naprawdę bardzo pomaga przy uczeniu się języków obcych.
Karolina, to miałaś szczęście!
Moja polonistka była niestety okropna – przynajmniej pod względem uczenia nas gramatyki. Tak jak przeciętny człowiek – nie miałam o niej po szkole bladego pojęcia. Aż tu nagle zaczęłam Niemców uczyć języka polskiego jako obcego – nie mając pojęcia czym różni się słowo deklinacja od słowa koniugacja, a tym bardziej nie rozróżniając koniugacji od koniukcji 😉 To było już wiele lat temu, ale do tej pory pamiętam bezsenne noce spędzone na rozgryzaniu gramatyki POLSKIEGO, żeby wiedzieć o czym w ogóle mówię 😉
Teraz, ucząc niemieckiego Polaków, też czasem nie mogę wyjść ze zdumienia, jak mało wiedzą o gramatyce polskiej (ok, nie wszyscy, niektórzy wiedzą bardzo dużo, nie chcę tu prowokować moich „orłów” do gwałtownego zaprzeczania ;-)) Ale większość naprawdę nie ma pojęcia o podstawowych sprawach i to wcale nie ich wina. Tylko jako nauczyciel trzeba się jakoś postarać dostosować i upraszczać wyjaśnienia gramatyczne.
Prawda, ale każdy, kto kiedyś uczył się języka obcego, najprawdopodobniej już na to wpadł, że nie da się nauczyć języka w szkole. Jeśli nie ma się własnej mobilizacji i nie ma się z językiem kontaktu, nie używa się go na codzień. Dlatego dobrze, że zadania szkolne zajmują mało czasu – wtedy ma się więcej czasu na swoją naukę języka, w sposób, który danemu osobnikowi najbardziej odpowiada.
W ogóle nauka języka w szkole pozostawia wiele do życzenia, szczególnie tego drugiego języka w wymiarze dwóch godzin tygodniowo, co jest według mnie trochę śmieszne, no bo za wiele się nauczyć nie da. Szkoda strasznie, bo zazwyczaj to niemiecki jest tym drugim językiem, a przecież to taki fajny język. Na szczęście są i szkoły z niemieckim w wymiarze 8, a nawet 10 godzin, jak u mnie 🙂 Ale wracając do tej gramatyki, to niestety np. u mnie jest ona traktowana jako coś mało ważnego. Zarówno ta polska, jak i niemiecka. Polska to dla mnie momentami czarna magia, w niej zatrzymałam się na poziomie podstawówki 😀 Polonistka fanka literatury i gramatykę sobie samemu trzeba robić jak ktoś ma ochotę. Natomiast z niemiecką już nieco lepiej, chociaż tak naprawdę to te lekcje nic mi nie dają, sama wszystko w domu muszę robić. W ogóle nauczanie języków w szkole to coś strasznego i tak naprawdę to trzeba się uczyć samemu. Ale wiadomo, mało kto to robi. Trzeba chcieć. A jak pan Niemiec (jeden z naszych nauczycieli, który pochodzi z Niemiec) każe przepisywać do zeszytu wszystkie zdania to narzekają. Cieszę się, że w pewnym momencie zrozumiałam, że jak nie będę naprawdę chcieć to nic się nie nauczę i zaczęłam wreszcie sama coś robić, bo inaczej byłabym z językami na poziomie bliskim zeru.
Tak, dokładnie. Jeśli się samemu autentycznie nie chce nauczyć, to nikt nie pomoże 😉