Pierwsze wrażenia…

z prowadzenia lekcji grupowych na skype.

Od 2011 roku  postanowiłam oferować nie tylko indywidualne lekcje niemieckiego przez skype, ale także grupowe. Są dla uczestników znacznie tańsze niż indywidualne, a z pewnością też skuteczniejsze niż nauka np. w 30-osobowej klasie.
Na facebooku zaoferowałam na początek 3 terminy konwersacji za darmo, po prostu aby to wypróbować. Zaprosiłam chętnych na poziomie ok. B1.

Tematy.
Wybrałam na każdą lekcję inny temat:
1. Plany na nowy rok
2. Opowiadanie udostępnionej uczestnikom historyjki obrazkowej
3. Opowiadanie o swojej aktualnej lub byłej szkole.

Do każdego tematu napisałam tekst pomocniczy, słówka, zwroty, pytania itd., żeby każdy uczeń „miał coś w ręku” podczas zajęć, a także po nich na pamiątkę/do powtórki. Wszystkim uczestnikom wysłałam ten plik przez skype.

Pierwszy termin:
Zgłoszonych było 13 osób, pojawiło się 5.

Drugi termin:
Zgłoszone były 4 osoby, pojawiła się 1.

Trzeci termin:
Zgłoszonych było 25 osób, pojawiło się 0 (słownie: ZERO)

W tym całym zamieszaniu ja sama nie jestem całkiem bez winy 😉 . Powinnam była jakoś konkretniej określić warunki uczestnictwa, np. wymagać od każdego adresu e-mailowego, aby wysłać mu konkretne potwierdzenie udziału czy coś w tym stylu. Na moim skype pojawiły się nagle imiona, nazwiska i „nicki”, które nic mi nie mówią (ale dołączyłam te osoby do tzw. znajomych, bo mogły to być zgłoszenia na lekcję  – tylko w większości wypadków nie wiedziałam nawet na którą z nich). Sama nie mogłam/nie chciałam do nich dzwonić, bo w pewnym momencie kompletnie straciłam orientację (o ile ją w ogóle miałam, a to też tylko w indywidualnych przypadkach) kto jest kim i nie chcę się nikomu narzucać z jakimiś głupimi darmowymi lekcjami 😉 . Zresztą i tak większość kontaktów była akurat o planowanych porach  niedostępna.

Jaki z tego wniosek ogólny? Taki, o jakim już dawno wiem i pisałam. Jeśli człowiek nie zapłaci, to olewa 😉 Nie chcę tu generalizować*, bo są ludzie, którzy cenią czas innych i naukę za darmo tak samo jak naukę płatną, ale fakty są faktami.

A więc praktycznie mogę się tu wypowiadać dopiero o jednych zajęciach GRUPOWYCH, tych pierwszych. Cała akcja okazała się trochę trudniejsza niż myślałam. U jednej z uczestniczek słychać było szumy, które słyszeli wszyscy pozostali i bardzo nam to przeszkadzało w odbiorze i jakości. Inna uczestniczka chyba nie miała cichego miejsca do nauki i słychać było od czasu do czasu rozmowy i hałasy w tle tam, skąd dzwoniła. To też przeszkadzało i mnie i innym. W ogóle fakt, że jako prowadząca nie mogę kogoś „wyciszyć” jest niewygodny, gdy dwie lub trzy osoby chciały powiedzieć coś naraz, to nie było wiadomo kto mówi i kogo najpierw poprawiać. Wstrzymywanie się od zabrania głosu wymagało od uczennic (akurat były to same dziewczyny/kobiety) pewnej dyscypliny. Z drugiej strony uczestniczki  na szczęście nie prześcigały się w chęci aktywnego mówienia – to taki syndrom wstydu na początku uczenia się przez skype, znam to z zajęć indywidualnych, podczas których wiele osób na początku też krępuje się coś powiedzieć, żeby nie wypaść źle.

Ostatnio także sama wzięłam udział w seminarium grupowym, zaplanowanym na ogólny temat i dla stosunkowo dużej liczby słuchaczy, nie do porównania z moimi.  Seminarium odbywało się nie przez skype, a przez specjalny program do tzw. webinarów, czyli właśnie interaktywnych wykładów/lekcji online. Seminarium było darmowe, i na ok. 200 osób chętnych pojawiło się faktycznie ok. 40. To też o czymś świadczy.

Taki profesjonalny program do prowadzenia zajęć online jest faktycznie nieprównanie wygodniejszy i pod każdym względem praktyczniejszy niż skype, oczywiście ma to też swoją cenę.

Porównam oferty programów do webinarów i pewnie się na coś konkretnego zdecyduję.

*Nie chcę generalizować, bo MAM czasem uczniów zupełnie ZA DARMO, którzy się bardzo angażują, nawet bardziej, niż niektórzy płacący.


Image: renjith krishnan / FreeDigitalPhotos.net

4 comments

  1. Tak, to fakt, zauważyłam,że ludzie w zasadzie nie cenią tego, co dostają za darmo. Niby na początku są zadowoleni, ale potem rezygnują. Dopiero wtedy, kiedy muszą za coś zapłacić i to dużo, zaczynają to doceniać. Czyżby liczyła się tylko materialna wartość wszystkiego ?

  2. @Agnieszko, na moim i Wojtkowym webinarze było chyba ok. 130 osób zarejestrowanych, a było obecnych ok. 49.
    Dla pocieszenia cytat z mojego artykułu, który pojawi się w styczniowym numerze mediafun magazynu:
    „Dane z rynku amerykańskiego mówią, że w wypadku webinarów o charakterze marketingowym na 5770 wysłanych zaproszeń 158 osób (2,7%) się rejestruje a na webinar przybywa 80 uczestników (51% z puli osób zarejestrowanych). W wypadku webinarów szkoleniowych na 122 zaproszenia odpowiada 30 uczestników (24%) z uczestniczy 72% z owych 30. Podane dane dotyczą bezpłatnych webinarów.”

    1. Tak, chyba kluczowe słowo w Twoim komentarzu to „bezpłatnych„. Ciekawa jestem co będzie, gdy ludzie będą musieli płacić. Wtedy pewnie będzie ogólnie mniej zgłoszeń, ale za to kto zapłacił, to się faktycznie pojawi i skorzysta, bo mu będzie szkoda pieniędzy 😉

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s