Praktycznie wszyscy uczą się w szkole przynajmniej jednego języka obcego, jednak tylko niektórzy z nich potrafią się nim potem faktycznie posługiwać praktycznie.
Dlaczego?
Dlaczego ucząc się języka wcale się go nie uczymy?
Jak uczyć się NIESKUTECZNIE?
Każdy uczy się trochę inaczej. Jedni są wzrokowcami i aby coś zapamiętać, muszą zobaczyć to coś napisane (na przykład ja ;-)). Inni wyłapują dużo ze słuchu i mówią w obcym języku zupełnie dobrze czasem nie potrafiąc w nim nic napisać. Inni z kolei potrafią dobrze rozumieć, a mają trudności z aktywnym mówieniem. Ludzie uczą się różnie i różne są tego efekty. Niektóre metody nauki funkcjonują być może dobrze w moim przypadku, a gorzej w Twoim lub odwrotnie, to jasne.
Chciałabym tu napisać o kilku propozycjach/metodach, które zdecydowanie NIE skutkują – ani w moim przypadku ani w przypadku 99,9% z Was.
- Zmuszanie się do nauki.
Dlaczego masz się zmuszać do uczenia się czegoś, czego nie musisz się uczyć (np. do szkoły)? Jeśli zmuszasz się do nauki, niewiele ci z tego wyjdzie. Nauka powinna być fajna, sprawiać przyjemność. Jeśli masz wobec nauki wewnętrzne opory, to jest ona bardzo nieskuteczna.
- Czytanie książek o gramatyce.
Nie mówię tu o książkach z ćwiczeniami gramatycznymi – ćwiczenia są ważne, im więcej, tym lepiej. Mówię o książkach zawierających wyłącznie informacje o budowie gramatyki danego języka, mądrych książek zawierających skomplikowane określenia gramatyczne. Jako przykład cytuję: „Przydawka fałszywa, czyli imiesłów przymiotnikowy bierny w roli przydawki, stoi zazwyczaj po określanym rzeczowniku. Jednak niektóre imiesłowy, wskutek bardzo częstego używania ich w roli przydawki, zyskują z czasem status przydawki prawdziwej… (autentyczny cytat z podręcznika)” itp. Większość z nas nie wie nawet dobrze, co to znaczy po polsku, więc po co uczyć się tych skomplikowanych teoretycznych określeń w języku obcym??
Książki o gramatyce są dobre jako uporządkowane źródło informacji, do których można szybko i skutecznie zajrzeć w razie potrzeby, ale nie do przerabiania od początku do końca jako „sztuka dla sztuki” (no, chyba, że jesteś lingwistą lub pasjonatem gramatyki).
- Nauka metodą „książki telefonicznej”.
Czyli wkuwanie słówek bez kontekstu, bez powiązań ze sobą. To wyjątkowo nieskuteczne. Nie ma sensu uczyć się słownika niemiecko-polskiego na pamięć od A do Z.
- Nauka wyłącznie w szkole/na kursie.
Większość z nas wierzy/ma nadzieję/zakłada/chciałaby (niepotrzebne skreślić) nauczyć się języka obcego bez większego wysiłku i zaangażowania własnego, poza lekcjami zorganizowanymi. To świetna metoda, żeby UDAWAĆ, że uczymy się języka, faktycznie się go nie ucząc.
- Nauka na ostatnią chwilę (np. przed egzaminem) lub „na wczoraj” z jakiegoś innego pilnego powodu (np. wyjazdu).
Niektórzy uczą się szybciej, inni wolniej. Jestem zdania, że nie zależy to od – że tak powiem – pozostałej inteligencji danego człowieka, bo znam naprawdę wybitnie mądrych ludzi, którzy języka uczą się bardzo opornie, znam też ludzi, o którch nie sądziłabym, że się KIEDYKOLWIEK CZEGOKOLWIEK nauczą, a ku memu zdumieniu świetnie sobie dają radę z językiem. ALE języka NIE DA się nauczyć BARDZO szybko, mózg najwyraźniej potrzebuje czasu, aby pewnie rzeczy przetrawić. Uczenie się „raz a dobrze”, godzinami i dniami nie zastąpi systematycznej, stałej nauki przez jakiś (indywidualny) okres czasu.
photo © 2008 Laura Padgett | more info (via: Wylio)
No niestety, ale problem chyba leży właśnie w nieświadomości osób zabierających się za naukę języka obcego.
Niestety też trudne jest wyłowienie z morza przereklamowanych śmieci podręcznika o lub do nauki języków, który zawierałby te wszystkie cenne informacje.. jak nauka powinna przebiegać, na co się przygotować, czego nie robić.
Rozpocząć naukę świadomie to chyba ponad połowa sukcesu, bo chroni przed zniechęceniem itd..
Na szczęście co raz częściej osoby planujące naukę języka zaczynają od przeszukiwania sieci w celu odnalezienia informacji jak się uczyć, żeby się nauczyć.
Cała nadzieja w blogach, jak np. poszukiwacze znajdą Twój wpis to mają dużą szanse na sukces 🙂
Mam na imię Kasia; jestem maturzystką, uzestniczką olimpiady z „niemca” i wielką pasjonatką tej mowy 🙂 W zupełności NIE ZGADZAM SIĘ z tym, że „przerabianie” książek do gramatyki jest antymetodą na nauczenie się języka. Dla mnie jest bardzo pomocne, a wręcz konieczne do dalszego zagłębiania się w niemiecki. A to dlatego, że pomaga usystematyzować, uporządkować w głowie wiedzę od A do Z oraz ją poszerzać. Osobiście przygotowuję się do olimpiady; wcześniej miałam braki, ale przerobienie Bęzy kawałek po kawałku pozwoliło mi wręcz przeskoczyć na wyższy poziom wysławiania się. Teraz z kolei wchodzę jeszcze wyżej – przerabiam Dreyera & Schmitta. Wtedy gramatyka wydaje się nagle logiczna- stanowi jeden wielki organizm,w któym jedno wynika z drugiego.
Takie suche regułki jak ta o przydawce fałszywej są oczywiście nieprzydatne, ale tylko wtedy, gdy nie są poparte przykładami, które pomogą je zobrazować. Regułki to konieczność, ale zawsze powinny im towarzyszyć: 1) przykłady, 2) ćwiczenia. Bez tego wkuwanie pozostaje wkuwaniem, a z wiedzą i umiejętnościami nie ma nic wspólnego.
Szkoda, że nie wiedzą o tym angliści, którzy nagminnie odpytują nas po polsku: „Wymień kiedy stosujemy Past Perfect Continuous…” itp.
Kasia, masz absolutną rację, że gramatyki trzeba się uczyć. I to bardzo porządnie. Podpisuję się totalnie pod Twoją opinią, że stanowi ona jeden wielki organizm i gdy się go dokładnie pozna, to nagle wszystko wydaje się logiczne i z siebie wzajemnie wynika. Gramatyka Bęzy jest tego dobrym przykładem, choć dla wielu zbyt trudno napisanym, bo opiera się na już stosunkowo szerokim słownictwie.
Mnie chodzi nie o książki DO gramatyki (które są potrzebne, ba, konieczne), lecz o książki O gramatyce, żonglujące suchymi trudnymi teoretycznymi pojęciami, w których większość uczniów się po prostu gubi i już. No i oczywiście zawsze muszą być przykłady, ćwiczenia i klucz do nich, także w tym punkcie masz rację.
Z pewnością nie ma sensu generalizować, że germaniści są lepsi, a angliści gorsi lub odwrotnie. Są po prostu bardziej i mniej zręczni nauczyciele… 😉
A i tak naprawdę to większość zależy od UCZNIA i jego motywacji.
Pozdrawiam!
Hmm… no to najwyraźniej z książką „o” gramatyce się nie spotkałam, NA SZCZĘŚCIE 😉
W sumie po co uczniowi rozprawa naukowa na temat niemieckiej gramatyki? Jeżeli gdzieś uczniowie uczą się z książek „o” gramatyce, zamiast „do” gramatyki, to zupełnie tego nie rozumiem i współczuję, bo to mija się z celem.
Natomiast jeżeli o anglistów chodzi – jak w każdym fachu, są tacy i są owacy. Ja miałam „szczęście” zawsze trafiać na takich, którzy wymagali wykucia regułek z książki i odśpiewania ich. Może to przypadek 😉
Dziękuję za miłe słowa o mojej muzyce. To właśnie muzyka zainspirowała mnie do nauki niemieckiego i odwrotnie: niemiecki pomaga mi lepiej poznać muzykę (literatura, organy, oznaczenia wykonawcze…). Coś pięknego, taka korelacja z pozoru skrajnych zainteresowań 😀
Tak, taka korelacja, połączenie dwóch pozornie nie związanych tematów, to najlepsze co mogło Ci się przytrafić. Ja osobiście kocham konie. Jak byłam w Twoim wieku, to dużo jeździłam konno i bardzo chciałam czytać książki o koniach. A takich książek wtedy po polsku w ogóle nie było (dziś aż trudno to sobie wyobrazić, ale to fakt ;-)). Za to były po niemiecku, sprowadzane z NRD, a nawet z Węgier, o dziwo też po niemiecku. Zainwestowałam ogromnie dużo energii w niemiecki, ABY być w stanie te książki rozumieć 😉 Opłacało się 😉
Swoją drogą, Kasia, nawet nie wiesz (i pewnie lepiej) ile jest takich niestrawnych książek O gramatyce 😉 I jak „normalni” ludzie się przez coś takiego do całego języka zniechęcają…
Są też takie, które reklamują się jako „antygramatyczne”, pisałam o tym tu: https://agnieszkadrummer.wordpress.com/2011/01/05/niemiecki-bez-nauki-gramatyki/
Dlatego nawołuję głównie po prostu do zdrowego rozsądku 😉
Ach, jeszcze jedno. Mogłoby się wydawać, że należę do „pasjonatów gramatyki” – skądże, wolę tworzyć słowo mówione i pisane 😀
Ach, jeszcze jedno 😉 Przez Twój komentarz trafiłam na Twojego bloga i jestem PEŁNA PODZIWU dla Twojego talentu muzycznego!!
To jak się uczyć bez zmuszania? Nauka języka od podstaw to katorga bez najmniejszej perspektywy postępu w najbliższych latach. Jak się za to brać bez zmuszania?
Katorga??
Bez perspektyw postępu??
Przez całe LATA??
Coś takiego to można wysłać naprawdę tylko z fałszywego maila 😉
Hmm, coś w tym jest. Rzeczywiście nauka języka od podstaw często zniechęca -aller Anfang ist schwer. Pamiętam, jak zaczynałam niemiecki w gimnazjum i miałam najgorsze oceny z tego przedmiotu, uciekałam z lekcji, a sama mowa wręcz mnie odpychała: nic nie rozumiałam, nie umiałam się wysłowić, miałam zaległości jak stąd do Lubeki i uczyłam się z niechęcią (jeżeli w ogóle się uczyłam)… Tutaj koniczny był przymus, ale „pozytywny”-w postaci nauczyciela, który potrafił zaangażować i zainteresować. Pomogło i dzisiaj uwielbiam niemiecki 🙂
Chciałam jeszcze nauczyć się niderlandzkiego (to i z „plattdeutsch” na mojej ukochanej Północy jakoś bym sobie poradziła), ale właśnie zniechęciłam się ogromem pracy, jaka jeszcze przede mną. Poddałam się. Ale gdy już się wejdzie na pewien poziom językowy, to wszystko wchodzi coraz łatwiej. Trzeba to przezwyciężyć…
A jeśli ktoś lubi książki o gramatyce? 😉
Bardzo dobry artykuł i zgadzam się praktycznie ze wszystkim – do tego stopnia, że nie mam nic do dodania 🙂
Dzięki, Karol!
Hm, ja też osobiście w sumie lubię książki o gramatyce. Ale to BARDZO RZADKIE hobby, naprawdę 😉 Nigdy nikogo nie będę do czegoś takiego skłaniać… Za dobrze pamiętam lekcje gramatyki polskiej w szkole podstawowej, które były dla mnie niezrozumiałym koszmarem. Dziesięciolecia musiły minąć, zanim się z tego koszmaru otrząsnęłam i spojrzałam na gramatykę bez strachu i obrzydzenia 😉
Witam:) Wiele tu mądrych stwierdzeń…słusznych. Kiedyś dawno, dawno temu uczyłam się w ogólniaku niemieckiego z przymusu. 3 razy „Z” zakuć zdać zapomnieć.Wtedy ten język był dla mnie martwy…za jakiś czas wyjechałam do Niemiec na 10 miesięcy i nagle się okazało że jednak coś pamiętam. Niestety z Niemcami przebywałam tylko 3 miesiące a resztę z Polakami i nie chciało mi się uczyć. Teraz żałuję.Minęło już sporo czasu. Znam wiele słów, odmian i tak dalej ale nie potrafię poprawnie tworzyć zdań. Mówię i piszę w stylu: Kali chcieć jeść:-)Chciałabym to zmienić …nie być analfabetką. Może mi się kiedyś uda:) Pozdrawiam serdecznie.