Jak lepiej zapamiętywać

Czy wiesz, że mózg myśli nie „słowami”, a „obrazami”? Natychmiast ci to udowodnię: NIE pomyśl teraz o zielonej żyrafie. Udało się? Nie, bo posiadasz w mózgu zakodowany obraz żyrafy, nawet zielonej, a nie masz zakodowanego obrazu na słówko „nie”.

Człowiek najczęściej uczy się nowych słówek tłumacząc je sobie na polski, np.  ucząc się słówka „die Fernbedienung” zaglądamy do słownika i widzimy:  „pilot (zdalne sterowanie np. telewizora)”. W tym momencie wyobrażamy sobie automatcznie pilota.  Ale jeszcze szybciej „trafi” nam to do pamięci, jeśli ZAMIAST tłumaczenia słownikowego ZOBACZYMY pilota. Dlatego bardzo dobrym pomysłem do nauki nowych słówek jest wyszykiwarka obrazów, np. google:

http://images.google.de

Wpisz jako przykład „Fernbedienung” i zobacz rezultaty.

Zdaję sobie sprawę z tego, że poszukiwanie znaczenia słówek w ten sposób ma także wady, trwa dłużej, przy pojęciach abstrakcyjnych jest mniej pewne itd., ale warto choć czasem się w ten sposób „pobawić”.

Przyjemnej zabawy!

Reklama

7 comments

  1. zgadzam się z tą metodą, napisze także o sobie
    mam 15 lat, niemieckiego uczę się od 1,5 roku, świetnie rozmawiam, rozumiem wszystko, co mówią Niemcy i nie mam najmniejszego problemu z dogadaniem się także w kłopotliwych sytuacjach? Jak to możliwe,że tak szybko nauczyłem się niemieckiego? Przede wszystkim praca i dupogodziny:-) Od siebie polecam szybką naukę w etapach:
    1. Osłuchanie języka.
    2. Czytanie powieści (nigdy nie czytamy jako początkujący różnych artykułów w szczególnośći krotkich- dlatego, ze warto przeczytac powiesc zalozmy 200 stron – jeden autor, jeden styl, te same slowa u wielu autorow moga byc czym innym zastapiane – dzieki czytaniu powiesci slownictwo nam sie utrwala bo kazdy pisarz ma swoj wlasny STYL.
    3. Słuchanie i czytanie razem.
    4. Szukanie kontaktu z Niemcami.

    Najważniejszy etap 3 – słuchamy niemieckiego nagrania i jednocześnie sledzimy wzrokiem tekst napisany na kartce (ale uwaga! – nie napisany po niemiecku, tylko rozkodowany po polsku! – dzieki temu mamy pojęcie o czym jest mowa, a mimo wszystko szybciej zapamietujemy, co zostalo udowodnione naukowo)

    Zanim zacząłem naukę, musiałem osłuchać melodię jezyka rodzice wykupili mi niemieckie kanały, dzieki temu moglem sluchac biernie wiadomosci, a robiac inne rzeczy – najwazniejsze nie skupiac uwagi na tym co mówią gdy nie rozumiemy tego- słuchac biernie – dzieci kiedy są małe własnie tak się uczą niemieckiego

    przede wszystkim to jak umiem ten język zawdzieczam wielu osobom, które nakierowały mnie na ”własciwą ścieżke” i pokazały możliwosci jezyka z naprawdę różnych stron – w polskim szkolnictwie niestety czegoś takie brakuje, ale to nie moment na żalenie się

    ps. mam zaszczyt czytać Pani blog, śledzić wpisy na Facebooku i czytać książkę. Uważam, że książka, której jest Pani autorką jest wyjąśnieniem jezyka w sposob (przepraszam za porownanie) jak „matematyka dla humanistów” 😉 Gratuluję wiedzy, polotu i życzę samych radosnych dni.

    Pozdrawiam serdecznie,
    WM

    1. Wojtek,
      dziękuję za tak pochlebny komentarz.
      Ja TOBIE gratuluję takiego postępu w nauce w tylko 1,5 roku!
      Pomysł z powieściami, z powodu ich długości, spójnego stylu i słownictwa właściwego konkretnemu autorowi jest tak świetny, że wspomnę o tym w mojej kolejnej książce 😉 Czy sam na to wpadłeś? Pomysł wydaje się prosty, a jednak jest chyba mało znany, bo nigdy na to w ten sposób nie spojrzałam , choć moja właśnie ukończona książka opisuje akurat głównie skuteczne metody nauki…
      Jeśli chodzi o Twój drugi „rewolucyjny” pomysł – słuchanie niemieckiego i jednocześnie czytanie tego samego po polsku, to też wydaje mi się ciekawy, ale zastanawiam się, czy nie jest jednak w sumie trudniej żonglować w głowie dwoma językami na raz i to na dodatek docierającymi dwoma różnymi kanałami percepcji na raz (słyszysz co innego, widzisz co innego…).
      Ogólnie mam wrażenie, że jesteś swojego rodzaju „Musterschüler”, inteligentnym młodym człowiekiem podchodzącym wyjątkowo metodycznie i systematycznie do swoich celów i nauki. Wow, jestem pod wrażeniem.
      Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów!
      Agnieszka Drummer

  2. Rozpiszę się, ale mam nadzieję, że informacje Pani wykorzysta i pomoże to innym osobom w pokazaniu, że nauka języka nie musi być straszna:)

    Metoda powieści na początku faktycznie była żmudną pracą i wymagała przyzwyczajenia się do słownictwa stosowanego przez danego autora. Ale po paru rozdziałach, gdy wreszcie pozna się podstawowe słownictwo autora, czytanie staję się dużo łatwiejsze. Jest to przyjemne i daje poczucie sukcesu. Miałem styczność z wieloma nauczycielami j. niemieckiego, niektórzy twierdzili, że w powieści bardzo wiele słów stale się powtarza i że moje słownictwo nie powiększy się dzięki czytaniu powieści tak jak przy czytaniu krótkich historyjek. Nie zgadzam się z tym. Jestem przekonany, że w miarę czytania powieści ilość pojawiającego się nowego słownictwa będzie odpowiadała trzem krótkim historyjkom, ale słowa te bedą „obdarzone” pełnym moim zaufaniem, a ich sens będzie łatwo „rozpoznawalny” czy wyczuwalny, co bardzo ułatwi naukę.

    Dekodowanie tekstu. Zacznę od tego, że prawa półkula mozgowa odpowiedzialna jest za przykłady i struktury – tam buduje sie ‚siatka’ informacyjna, to wlasnie ta polkula umozliwia nam prawidlowe gramatycznie używanie języka nawet wówczas gdy nie potrafimy wyrazić słowami poszczególnych zasad gramatycznych. Jest to korzystne podczas procesu dekodowania.
    Im bardziej absurdalne jest „tłumaczenie” słowo w słowo, tym łatwiej człowiek rozezna się w „regułach gry”, zgodnie z którymi rzeczy w jęz. obcym określane są inaczej niż w naszym ojczystym. Unika się przy tym strachu przed idiomami (wyrażenia nieprzetłumaczalne:)) podam taki przykład: j. polski: decyzja zapada lub się ja podejmuje; po ang.; robi się ją; a po francusku zaś się ja bierze…
    Gdy na późniejszym, etapie nauki, słuchając z kasety tekstu w języku docelowym, czytam jednocześnie zdekodowany tekst, w moim mózgu dokonuje się szczególna synteza. Mianowicie: Oczy czytają: Jak u Ciebie leci? Uszy słyszą: Wie geht es dir? . Teraz prawa półkula mózgowa słyszy brzmienie słów niemieckich,podczas gdy lewa czyta polskie słowa. Jednoczesnie jest tu slowem-kluczem.Na tym etapie nauki dokonuje sie w umyśle zupełnie nowa jednorazowa synteza, w czasie której polskie pojęcie jak gdyby stapia się z obcojęzycznym odpowiednikiem w jedną całość.
    Poprzez słuchanie języka docelowego, przy równoczesnym czytaniu zdekoodowanego tekstu, pojecia wiaza sie ze soba nierozerwalnie. Zas podczas nauki slowek ”przerabia” sie pojecia o tym samym znaczeniu zawsze w pewnym odstepie czasu, jedno po drugim, a w tej metodzie którą wyzej opisalem pojecia są ‚podawane’ umyslowi symultanicznie. I wlasnie to jest niewielka, ale jakze istotna różnicą w stosunku do metod tradycyjnych.

    Inne pomysły z jakimi miałem styczność przy nauce języka:
    – praca z kolorami (dialogi – kazda osoba ma inny kolor, dzieki temu przy słuchanie kojarzy się głos z kolorem i treścia)
    – ‚zamalowywanie’ związkow znaczeniowych – interesuję się architekturą, załóżmy że chce czytac literature fachowa i ze sa w niej rysunki np. roznych form kolumn i te formy sa opisywane w tekscie – zamlowywuje pisakiem kazda z nich (np. DORYCKĄ na żółto) a nastepnie w tekscie zaznaczam tym samym kolorem miejsca w których jest o niej mowa. Zazwyczaj robiłem tak w całej książce w ten sposób informacja zdecydowanie bardziej utkwiła mi w pamieci, bo musiałem przejsc proces selekcjonowania zanim zamalowalem. Pozniej natomiast rozpoznawalem po kolorze, do ktorej kategorii nalezy określony szczegół, i w ten sposób pomogłem swojej prawej polkuli mozg. w budowaniu ‚siatki’ informacyjnej.
    – sztuczka ze słownikiem – jestem przeciwny wkuwaniu słówek, jednak jetem za tym aby poznawać je poprzez sprawdzanie w słowniku i np. na jednej lekcji miałem zamawiane alkohole, a ja np. chciałem wiedzieć jak zamawia się normalną kawe lub herbate. Jesli zaczynalem czytac inne teksty w taki sam sposob jak lekcje (tematyczne), to często siegałem po słownik. W szkole normą jest uczenie się słowek wyszukanych w slowniku na pamiec. Ten, kto ma zwyczaj tworzenia ‚kartoteki’ przy nauce bedzie chciał natychmiast zapisywać wyszukane słówko na karteczce. To nie jest dobre, w zamian: jesli znajduje sie jakies nowe slowo – od razu zamalowywuje na zolto. Gdy pozniej bede sprawdzal je ponownie rozpoznam po kolorze ze jest to juz moje drugie ‚podejscie’. Zaznaczam ja wiec zieloną kropką. Jesli zdarzy mi sie sprawdzic slowo pomalowane na zolto, przy ktorym jest tez zielona kropka, dorysowuję przy nim jeszcze mała czerwona kropke i wtedy notuje. Jak widać słowo to jest chyba wazne, korzystniej bedzie nauczyc sie go niz byc zmuszonym do czwartego czy piatego sprawdzania. Jednak wiele slowek pozostanie zaznaczonych tylko zoltym kolorem. Sa to wyrazy, które zapadły mi w pamieci bez szczegolnego swiadomego procesu uczenia sie (jakby mimo woli), lub tez pojecia, ktore były potrzebne mi tylko jeden raz. Zaden z nauczycieli niemieckiego nie może mi wytłumaczyć dlaczego miałbym uczyć się tych wszystkich niepotrzebnych słów, jeśli nigdy potem nie będę ich używał;-)


    Korzystałem z porad wielu etymologów językowych, osób interesujących się metodami uczenia się w jak najszybszym czasie języków obcych. Miałem okazje brac udział w seminarum językowym w Niemczech, na którym sporo się o tym dowiedziałem:)

    Gdyby była Pani zainteresowana innymi metodami, z których nadal korzystam – chętnie służe pomocą i napiszę ję także. Pozdrawiam:-)

      1. w listopadzie będzie skonczona 16-stka 😉 ale na razie 15, wszystko zaczelo sie od zamilowania do jezyka niemieckiego, uslyszalem Niemcow w swoim miescie na Slasku na ulicy, strasznie byłem ciekaw tego, co mówili, postanowiłem sobie, że naucze się tak niemieckiego, aby w przyszlosci nie miec podobnych dylematów. Poznalem wspanialych ludzi, wytrwalem i o dziwo – nauczyłem się 🙂

  3. Wojtek, oświadczam uroczyście, że nie wierzę w te piętnaście lat. Może Ci podmienili metrykę. Niezależnie od tego czytanie Twoich wypowiedzi sprawiło mi olbrzymią przyjemność ze względu na jakość języka polskiego w nich zawartą.
    Do powyższych porad, które postaram się wykorzystać,dorzucam jeszcze jedną: uczenie się całych zdań na pamięć. Czyli do nowego słówka dobudowujemy opakowanie, najlepiej takie, które wykorzystuje jakiś pożyteczny dla nas fragment gramatyki, albo zwrot, który nam się przyda. Na przykład mamy słówko „schaden”. Albo zwrot „vor allem” (jeden z 26 najczęściej używanych zwrotów 😉 ). I albo męczymy się sami (chyba bardziej efektywne, chociaż obciążone ryzykiem popełnienia błędu), albo pytamy słownik on-line Pons’a tudzież Leo, które dostarczają nam śliczne przykłady, np. „Vor allem schade nicht”. Przy okazji wkuwamy konstrukcję zakazu. Ha.

    1. Podpisuję się absolutnie pod Twoim wpisem! Wojtek tak samo szokuje mnie swoją młodością połączoną z kompetencją i poziomem.
      Jeśli chodzi o wplatanie zwrotów i słówek w zdania, to też masz rację – w kontekście łatwiej zapamiętywać.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s