Moja podstawowa stawka za 30 min uczenia wynosi aktualnie ok. 30 zł (7,50 euro). Jak na warunki w Europie Zachodniej nie jest to dużo i zdarza się, że biorę więcej, nawet dwa razy tyle. Zależy to głównie od tego, ile energii muszę włożyć w przygotowanie się do konkretnych zajęć, np. czy muszę się dodatkowo zaznajamiać z jakimś słownictwem specjalistycznym.
Niektórych ludzi uczę też za darmo z różnych powodów (np. spłacając jakieś „długi honorowe” z przeszłości).
Mój dziadek był w Polsce bardzo znanym i cenionym lekarzem weterynarii. Odmawiał jednak zawsze leczenia własnych zwierząt domowych. I nawet od znajomych wymagał zapłaty twierdząc, że jeśli ktoś nie zapłaci, to nie wystarczająco ceni sobie jego rady i nie będzie się do nich z należytą sumiennością stosować.
Mam czasami podobne wrażenie.
Ludziom chyba czasem wydaje się, że jeśli za coś nie płacą, to jest to mniej warte.
Zresztą pamiętam z wykładów ekonomii, że istnieje reguła „drogości” różnych rzeczy, np. perfum. Jeśli perfumy są sprzedawane zbyt tanio, to nikt nie bierze ich „poważnie”. Dopiero jak wyda na nie majątek, to docenia ich jakość. Coś w tym jest.
Nie mówię, że to absolutna reguła, bo miewam niesamowicie zaangażowanych uczniów za darmo lub okropnie leniwych i „olewających” za duże pieniądze (staram się wtedy myśleć „nie mój problem, ja się za niego nie nauczę”, ale i tak mni to wkurza).
Często uczniowie w szkołach – liceach, gimnazjach, a nawet na lektoratach – „olewają” zajęcia, bo m.in. „nic nie kosztują”. Ale wyobraź sobie, że za taką lekcję musiał(a)byś za każdym razem zapłacić 100 zł z własnej kieszeni. Jak byś wtedy uważał(a)!! Wyobrażaj sobie więc za każdym razem, że ktoś ci te 100 zł podarował, tzn. podarował, aby zapłacić za daną lekcję… CEŃ wiedzę i tych, którzy ci ją przekazują…