Od prawie trzech lat mieszkam w Anglii, a konkretnie na przedmieściach Londynu. Tak nam się akurat ułożyło życie, że przeprowadziliśmy się tu z Niemiec. Jednak nasze „wygnanie” najprawdopodobniej dobiega końca. Wszystko wskazuje na to, że w lecie przeprowadzimy się znowu na stałe do Niemiec. Muszę przyznać, że wolę Niemcy od Anglii, nie tylko dlatego, że znam niemiecki dużo lepiej od angielskiego.
W Niemczech ogólnie panuje większy „porządek” w większości dziedzin codziennego życia. Panuje tam też generalnie wyższy standard życia wśród przeciętnych ludzi. Znacznie lepiej wyglądają mieszkania, środki komunikacji poblicznej, urzędy itp. Jasne, są wyjątki i w sumie nie chcę generalizować – to moja prywana opinia. Także mieszkanie jest dużo tańsze w Niemczech niż w Anglii, zwłaszcza tu w Londynie ceny są po prostu astronomiczne, a oferowany standart o niebo odległy (na niekorzyść) od niemieckiego.
Zdecydowanie bardziej przemawia do mnie także niemieckie jedzenie (niż angielskie). Spędziłam w Niemczech jak dotąd prawie 20 lat i nigdy nie brakowało mi na serio niczego z Polski. Owszem, fajnie było jak ktoś czasem przywiózł np. jakieś typowo polskie słodycze, ale nie odczuwałam braków.
Natomiast w Anglii o dziwo okazało się, że pod tym względem JEST problem. Począwszy od angielskiego chleba, który okazał się zupełnie nie do jedzenia. Poprzez musztardę, majonez, śmietanę, kiełbasę, wędliny, makaron, mąkę aż do wszechobecnego mocno solonego masła. Nie twierdzę, że wszystko mi tu nie smakuje i że staram się robić zakupy tylko w polskich sklepach, nie. Ale jednak zdecydownie bez porównania wolę zaopatrzenie niemieckie.
Bardziej podoba mi się przeciętna niemiecka niż przeciętna angielska mentalność ludzi, o ile o czymś takim można mówić. Anglicy wydają mi się bardziej zamknięci, mniej kontaktowi, bardziej powierzchowni i nieszczerzy.
Nie skarżę się za to zupełnie na „typową angielską” pogodę. To wcale nieprawda, że tu cały czas leje deszcz. Za to jest znacznie cieplej w zimie, co mnie się akurat podoba.
Ogólnie bardzo się cieszę na tę przeprowadzkę, choć przeprowadzka sama w sobie jest jak katastrofa naturalna i kosztuje bardzo dużo energii i nerwów (nie mówiąc już o pieniądzach).
literówka się pani wkradła w 7 wersie, standard nie standart 🙂
pozdrawiam 🙂
Dziękuję bardzo! To raczej germanizm niż literówka… niestety ;). Zresztą, i jedno i drugie mi się nie podoba.
Coś wiem o przeprowadzkach,,,Koszmar 🙂